sobota, 23 stycznia 2016

Być w czymś najlepszą

Indeks Małżona - czterostopniowa skala logarytmiczna określająca stopień wkurwu Małżona:
1. Ja prosząca o przysługę, a następnie odwołująca imprezę;
2. Ja robiąca korzystne zakupy, m.in. na raty;
3. Ja sprzątająca mieszkanie, szczególnie biurko Małżona;
4. pozostałe czynniki: pogoda, kurs euro, polityka zagraniczna polskiego rządu, niektóre sytuacje w pracy itp.

Na weekend miałam zaplanowane spotkanie w pobliskiej miejscowości oddalonej od ZG 20 km. Spotkanie miało się rozpocząć o 8.00 rano i trwać zaledwie 45 min. Wykoncypowałam, że miast tłuc się transportem publicznym i ryzykować spóźnienie, omamię wszystkich wizją cudownej przygody i pojedziemy razem z dzieckami i rychło wrócimy.

Mimo że myśl zakiełkowała dawno, trzymałam ją w tajemnicy i wreszcie wczoraj popołudniu wyjawiłam ją tonem oznajmującym. Ryzykowana to taktyka, nie przeczę, ale ogranicza czasowo ilość kłótni i marudzenia (im później powiesz, tym mniej mają czasu na kwękanie).

No więc sobota.
pobudka 6 rano


W łazience wykonuję podstawowe czynności higieniczne, robię makijaż, kręcę barana na głowie. Prasuję profesjonalny uniform. Dyskretna biżuteria, parę kropli perfum. Voila!

godzina 6.30
Delikatnie budzę dzieci i Małżona

Jemy razem śniadanko, pomagam się ubrać dzieciom. Roztaczam cudowne wizje wolnego czasu, który spędzą kreatywnie podczas mojego spotkania. Kiwają apatycznie głowami. Biorę to za dobrą monetę.

godzina 7.15
Czas jechać.
Zuzia ubiera buty i wiąże szalik. Pomagam Krzysiowi, więc pierwszy stoi w pełnym rynsztunku: buty, czapka, szalik, kurtka. Milczący Małżon bierze ostatni łyk herbaty i chwyta kluczyki do auta.
Ja wciągam buta i dokonuję ostatnich operacji logicznych: "oki, to pierwsze z takich spotkań, następne mam w poniedziałek 25.01, a to, na które jadę, ma odbyć się 24.01. Więc jeżeli 25.01 to poniedziałek, to 24.01 powinien być niedzielą, a dziś jest sobota, więc dokąd ja się, do kury nędzy, szykuję?"

Robi mi się słabo. Na paluszkach, w jednym bucie, wyciągam kalendarz i sprawdzam daty.

Nienienienienieniekurnienieniewanieniemać!!!!!!!

godzina 7.20
- Słuchajcie, akcja odwołana. Mamie się pomyliło i mam to spotkanie jutro. No cóż, ale przygoda.
Robię wrażenie. Nie ma co.


godzina 7.20 i 41 sekund
Barykaduję się w sypialni. Przez drzwi docierają do mnie urywki zdań:
- Stuknięta ... ciekawe, kiedy ja się wreszcie wyśpię ... nie umie czytać ... stoi jak wół w tym twoim kajecie.. następnym razem cię podwiozę, czekaj tylko...
- Rozbieramy się Krzysiu. Mama nas zrobiła w balona.

godzina 7.21
Siedzę cichutko na łóżku i układam plan B.
Czeka mnie dziś cały dzień przymilania się, łaszenia i podlizywania. Gotowania i przynoszenia kapciuszków w zębach. Wypełniania najbardziej kosmicznych rozkazów podkurzonego Małżona i dzieci.

A najgorsze jest to, że za 24 godziny mam spotkanie i nie ma mnie kto podwieźć.

A może by tak...???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty